Korfu. Polska. Sałatkowy dom. Czyli jak wyglądał mój grudzień… piątek, 10 stycznia 2020

 

Jeszcze z bazy, czyli z Korfu 🙂

 

Co chwilę od kogoś słyszę, jak machając przy tym palcem przestrzega mnie, że Korfu zimą to porażka.

Tymczasem pierwsza połowa grudnia i jednocześnie pierwszy spokojniejszy zimowy okres na Korfu, był dla mnie sielanką. Spokój. Nikt nie dzwoni. Nikt jeszcze ode mnie niczego nie chce. W końcu czas by zając się tym, co jest najważniejsze. SOBĄ!

Było mi tak dobrze, że walizkę na bożonarodzeniowy wyjazd do Polski, wyciągnęłam ze sporym opóźnieniem. To, co najważniejsze – spakowane! A później dokładnie 21 godzin w podróży. Tak potrafią wyglądać połączenia z Korfu do Polski, kiedy nie ma już takich luksusów jak loty czarterowe.

 

Widok na Starą Fortecę w grudniu

W grudniu na Korfu jest tak spokojnie…

Samo centrum starego miasta, kiedy nie ma już turytów.

Ulica Liston w jesienno – zimowym wydaniu.

 

Najpierw przeprawa promem na ląd. Później autem do Salonik. Trochę czekania. Samolot do Aten. Drugi samolot z Aten do Polski. Bus do rodzinnego Lublina. No i po dwudziestu godzinach czekał autem tata. Jeszcze godzinka przeprawy do domu – i jestem u siebie! Nawet tak horrendalnie długie podróże, to dla mnie nic męczącego. Traktuje je jako czas na najróżniejsze przemyślenia i plany. Coś czytam, coś słucham, coś oglądam. To najczęściej w trakcie takich podróży powstają w mojej głowie pomysły na dalszy rozwój naszej firmy, plany na to co chcę napisać, stworzyć.

 

TUTAJ! przeczytasz o moich sposobach na długie podróże.

 

I już prawie…

Warszawa!

 

To co zapamiętane z dzieciństwa, to w czym się wychowaliśmy chyba już zawsze smakować będzie nam najbardziej. Matko, jak mi się tęskniło za polskim żurem, domową jajecznicą (wiem… wiem… w Grecji też są jaja, ale jajecznica w Polsce smakuje najlepiej!), białym serem, miodem pitnym, pierogami. Mogłabym wyliczać tak jeszcze długo.

 

TU! przeczytasz o 10 rzeczach najfajniejszych w Polsce.

 

Lublin!

Takie smakowitości – tylko w domu!

 

Jednak zawsze to, co dla mnie najbardziej wartościowe w powrotach do Polski, to spotkania z ludźmi. Mimo tego, że dzieli nas tyle kilometrów i często różne style życia, rozumiemy się bez słów i mimo upływu lat, nadal nadajemy na tych samych falach.

Z Lublina, przeskok do Poznania i tam do Wrześni, gdzie mieszka część mojej rodziny. Przy okazji, jeszcze w atmosferze przed Świętami, razem a Agnieszką z pracowni Mozaica we Wrześni, zorganizowałyśmy spotkanie o Korfu i o Grecji. Nagranie z tego spotkania możecie zobaczyć TU! na Facebooku. A tu niżej sympatyczny wywiad z tej okazji z lokalnej gazety.

 

Super pamiątka po naszej rozmowie w pracowni Mozaica

Brakowało mi też… wyjścia do studyjnego kina. Tu kino Muza w Poznaniu.

Jani też całkiem fajnie się w Polsce bawił 😀

 

Już tak będzie u nas chyba zawsze. Bardzo rodzinne Boże Narodzenie w Polsce, a dokładnie ostatniego dnia ubiegłego już roku, kolejny lot z Polski do Grecji. Nowy Rok spędziliśmy już w domu Sałatki.

 

TU! przeczytasz o tym jak Grecy spędzają Nowy Rok.

 

Noworoczne rozmowy w sałatkowym domu były zdominowane przez dwa szalenie pozytywne tematy. Był nim: nasza ostateczna przeprowadzka na Korfu i fakt, że Jani zostawił swoją starą pracę i… z końcem stycznia sałatkowa rodzina powiększy się o kolejnego członka. Olivka szczęśliwie doczekuje ostatniego miesiąca ciąży i przyjścia na świat synka. Wiele rzeczy w sałatkowym domu pozmieniało się od czasu, kiedy w moim życiu głównym tematem stała się  Korfu i wszystko związane z wyspą. Warto chyba zrobić małą aktualizację, jeśli macie ochotę poczytać, co dzieje się w greckiej części mojej rodziny obecnie.

Co prawda teoretycznie nie wierzę w takie rzeczy, ale nie mogłam ukryć radości. Szczęśliwa moneta, która znajduje się w noworocznym cieście vasilopta, tym razem była w moim kawałku, co zgodnie z tradycją mówi, że w tym roku ma mi dopisywać bardzo dużo szczęścia…

Tymczasem, podróży ciąg dalszy. Piszę ten post siedząc na statku, który za kilka chwil dobija już na Korfu. Kocham podróże, ale z radością odłożę moją podróżną walizkę na trochę…

 

 

 

Co słychać u nas?… poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Ja, pisząc ten post 🙂

 

Wpadłam na pomysł, żeby rozpocząć na Sałatce nowy cykl: Co słychać u nas? Jednym z moich ulubionych typów postów u moich ulubionych blogerów, są posty w których blogerzy piszą o tym co działo się u nich, co takiego planują, jakie rzeczy ich zainspirowały, w czymś pomogły, zmieniły coś w ich życiu na lepsze. U nas  zazwyczaj dużo się dzieje, więc mam nadzieję, że posty z  nowego cyklu, które będą się pojawiać raz na miesiąc się Wam spodobają!

 

*

 

Zgodnie z planem, marzec miał być u mnie super intensywnym miesiącem,  w którym będę się koncentrować na przygotowaniach do sezonu na Korfu. Tak żeby na kilka dni przed wyjazdem na wyspę, z miłą świadomością, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, ze spokojem relaksować się pijąc kawę. Ale w marcu NIC! nie poszło zgodnie z planem. Życie!

Na samym początku marca, Jani miał wypadek w pracy i poparzył nogę. Wydawało się, że to nic strasznego, ale kilka dni później… Noga bolała go tak bardzo, że z bólu prawie gryzł ściany i nawet wyjście do toalety stało się najprawdziwszym wyzwaniem. Właściwie przez większą połowę marca siedzieliśmy w domu. Ja kursowałam między kuchnią, chorym Janim i moim biurkiem, przy którym coś próbowałam pracować, a bardziej – nie robić zaległości. Był to trudny okres. Ale takie sytuacje też zawsze są po coś, bo wartościują to co  w życiu jest ważne i pomagają docenić takie najzwyklejsze rzeczy. Na przykład to, że nic nie boli. Żeby urozmaicić nasze dni, codziennie gotowałam coś super fajnego. Prawie uzależniłam się od strony Kwestia Smaku, na którą zaglądałam codziennie, żeby wyszukać zdrowych, prostych przepisów. Bez tej strony już nie wyobrażam sobie funkcjonowania!   Myślę, że to również dzięki zdrowym posiłkom z tej strony, Jani szybko wrócił już do zdrowia.

Kilkudniowy wypad do Polski, był dla mnie jak zastrzyk energii. Kilka dni byliśmy u moich rodziców pod Lublinem. Później wpadliśmy do Warszawy, żeby nagrać wejście do programu Pokaż Nam Świat na TVN24 BIS. Cały program – będzie emitowany już kwietniu. Był to świetny czas, który spędziliśmy z rodzinką i przyjaciółmi. Kilka spotkań, ważnych rozmów, które dodają skrzydeł i powodują, że w głowie aż dudni od dobrych pomysłów. Nagranie poszło nam świetnie! A dla mnie najlepszą motywacją były słowa Jakuba Porady, kiedy już wyłączono kamerę: „Nie sądziłem, że to będzie tak profesjonalne!” Sama nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę rezultat.

Nasza ekipa z Jakubem Poradą w “Pokaż Nam Świat”

Za chwilkę nagrywamy!

Ugotowaliśmy między innymi pasticio  (kliknij TU!)

Jeszcze przed odlotem do Aten, mieliśmy kilka chwil dla siebie i na to, żeby odwiedzić Stare Miasto w Warszawie. Jestem zachwycona, jak teraz wygląda Warszawa! To miasto tętni życiem, jest zadbane, nowoczesne i naprawdę pięknie! Dawno nie byłam w starej części stolicy i mam nadzieję, że niedługo znów będzie kolejna okazja.

My w Warszawie

Przecież to miasto jest tak piękne…

Nasi kochani przyjaciele z Warszawy!

A teraz… Teraz w Polsce trwają Święta. Te w Grecji będą dopiero za tydzień. My, po chorobie Janiego nie możemy usiedzieć w domu. Na dodatek jest przecież już wiosna! Przedwczoraj byliśmy na dzień w Atenach. Czy znacie Anię z bloga Nie Udawaj Greka??? Jeśli interesuje was temat Aten, koniecznie odwiedźcie jej blog, bo Ania to specjalistka od Aten! Razem z Anią byliśmy na fantastycznej kawie w jednej z przeuroczych kawiarenek ateńskiej Plaki. Ja nadal nie mogę wyjść spod wrażenia, jak po tak krótkim czasie mieszkania na stałe w Grecji (ponad półtora roku) Ania genialnie mówi po grecku! W Atenach, pierwszy raz po ponad miesięcznej przerwie (co dla mnie jest sporym rekordem) w końcu byliśmy w kinie. Padło na Red Sparrow! Rewelacyjny film! Do teraz siedzi mi w głowie…

Ania z bloga “Nie Udawaj Greka” i ja 🙂

Kawiarenka na Place

Kawa… Kawa… Kawa…

A jakie plany? Mój marzec potwierdził słynne greckie powiedzenie „człowiek planuje, a Bóg się śmieje”. Ale spraw do załatwienia jest cały stos, więc pora najwyższa zakasać wysoko rękawy. Ze zdrową równowagą. Przygotowania do naszego piątego(!) sezonu na Korfu, trwają już na pełnych obrotach. Do tego mamy w planach kilka filmików na YouTube z Korfu w roli głównej. Poprawiam nasz Newsletter, który w  formie, która w końcu będzie mnie zadowalać, wystartuje już na dniach. A poza tym… Czy wpadaliście na mojego Instagrama? Ilość obserwatorów bardzo mi tam rośnie, dlatego od kwietnia zaczynam przeprowadzać relacje na temat Grecji i Korfu w wersji Live! W międzyczasie załatwiania najróżniejszych spraw… Czytam Dolores Claiborne – genialny triller Stephena Kinga. Myślę co by tu fajnego obejrzeć, na co iść do kina. Za tydzień, jeszcze przed sezonem na Korfu, planujemy małe wakacje na wyspie Leonarda Cohena. Płyniemy na Hydrę!

Jak zawsze przed sezonem odnawiam moją letnią szafę. Nie jest to reklama, a najprawdziwszy zachwyt. Od bardzo długiego czasu szukałam najzwyklejszych koszulek na lato, o jak naj-le-pszej jakości. I w końcu znalazłam! Jeśli szukacie prostych ubrań, o genialnej  jakości wpadnijcie na strony tych dwóch polskich firm: Hibouessentials i Tyszert. Czy zgodzicie się ze mną, że koszulka, a koszulka potrafią być zupełnie innymi rzeczami. Podobnie jak: wycieczka, a wycieczka!;) Już nie mogę się doczekać kiedy w tych t-shirtach, będę na naszych trasach!

A tak poza tym… W Grecji jest już wiosna na całego! Wszystko pachnie i kwitnie! I to jest najlepsza wiadomość!